Czy facetowi wypada nosić biżuterię? To pytanie od lat
krąży po rozmaitych forach internetowych ,rozbudza dyskusję i tak naprawdę
chyba nie ma na nie dobrej odpowiedzi. Bardziej konserwatywni mężczyźni uważają
, że jedyną dozwoloną biżuteria dla panów jest zegarek i ślubna obrączka (nikt
już chyba nie upiera się przy rodowym sygnecie , nawet jeśli mamy prawo do jego
noszenia) , a noszenie innej biżuterii to przejaw próżności , z kolei inni wykazują się większą tolerancją , jeżeli
chodzi o ten rodzaj dodatków dla mężczyzn.
Niestety, będąc w zeszłym roku na wakacjach zauważyłem , że
najpopularniejszym elementem biżuterii wśród naszych rodaków jest łańcuszek na szyi i ciężki „kajdan” na ręku ,
rodem z końca lat osiemdziesiątych , kiedy to przedstawiciele nowopowstającej
klasy średniej , postanowili manifestować swój podnoszący się status życiowy za
pomocą zewnętrznych oznak w postaci złotych łańcuchów , które wieszali sobie
gdzie popadnie . Im większy , tym lepszy. Być może „moda” ta przeminie kiedyś ,
tak jak białe skarpetki , ale niestety póki co trzyma się mocno , co
szczególnie widoczne jest w okresie wakacyjnym , od plaż Hurghady po Łebę.
Człowiek zamawiający w plażowym barze „two coffees” ze złotym „kajdanem” na ręku , tudzież
łańcuchem na szyi – często opatrzonym emblematem pokazującym przynależność do
określonej wspólnoty religijnej, to niemalże w 100% Polak. Albo Włoch. Ale z reguły Włosi wybierają inne destynacje wakacyjne , więc prawie na pewno Polak. I zanim ktoś rzuci
we mnie kamieniem , niech zastanowi się najpierw , czy nie ma w tym odrobiny
prawdy. A potem niech rzuca….